top of page

stan #11 | rozpłynięcia (się), czyli z gór nad morze

  • Zdjęcie autora: mandrivnyk
    mandrivnyk
  • 18 sie 2019
  • 1 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 22 gru 2021

W górach było pięknie, więc zostaliśmy tam na noc. Ze skalistości znów wjechaliśmy w piętro zieloności, zachodzące słońce czarowało, a długie serpentyny obiecywały przyjemny zjazd od rana.

Dolina rzeki Tosor natomiast obiecywała wodę, Wielką Wodę. Dość szybko pokazał się cień jeziora Issyk-Kuł. Wydawało się, że do niego już tak blisko, a tu zza zakrętów ciągle wyrastały nowe góry i pagórki. Zaczynało mnie to to już nawet trochę bawić. Taka wodna fatamorgana.


Spływaliśmy więc razem z rzeką, spływaliśmy potem, bo po zieloności znów nastało pachnące piętro półpustynne. Tęsknota za wodą narastała.


Aż wreszcie jest! rozlało się przed oczami nieprawdopodobnie wielkie kirgiskie morze, z każdej otoczone majestatycznymi górami. Szaleństwo dla oczu!


A potem było szaleństwo dla ciała. Nagrzane słońcem drobne kamienie na plaży paliły w stopy, więc rozpłynęliśmy się w wodzie jeziora, które, przyznać trzeba, było dość rześkie (trochę wbrew swojej nazwie - Issyk-kul oznacza „ciepłe jezioro", choć to raczej przez to, że zimą nigdy nie zamarza). Ale jak na wysokość ok. 1600 m n.p. m. i tak było nieźle :)


Większe i wyżej podobno jest tylko Titicaca. Trzeba będzie to sprawdzić ;)



Comments


Join our mailing list

Thanks for submitting!

  • Black Facebook Icon
  • Black Twitter Icon
  • Black Pinterest Icon
  • Black Flickr Icon
  • Black Instagram Icon

© 2023 by The Mountain Man. Proudly created with Wix.com

bottom of page