top of page
  • Zdjęcie autoramandrivnyk

stan #9 | wzburzenia, czyli o burzach nie tylko w przyrodzie ;)

Zaktualizowano: 22 gru 2021

Na dzień dobry wjechaliśmy w strzelistą skalistość. Okolica zrobiła się tatrzańskopodobna. Tu przepaść, tu góra, a pomiędzy tym snuje się nasza droga przez Bardzo Długą Dolinę, teraz już wzdłuż rzeki Kichi-Naryn (Mały Naryn). Miejscami góry cieśniły się nad burzliwą doliną rzeki, jakby chciały jedna z drugą się złączyć, ponad wodą, ponad wszystkim dookoła, zgnieść się w jedną skalistą masę.

Burzyło się wszystko dookoła. Rzeka szalała w głębokim wąwozie, groziła swoją potęgą. Potem burzyło się niebo. I pięknie, i strasznie. Ale podobało mi się.


A dalej dolina znów szeroko się rozlewała, rzeka odpędzała od siebie góry, znów robiło się przestrzennie. Więc sobie jechałam, patrząc trochę do przodu, a trochę do tyłu, bo często w tej jeździe brakuje takich w-tył-spojrzeń.


Niebo zaczęło straszyć burzą, ale udało się trochę dojechać do ostatniej wioski – przynajmniej wedle mapy. A w wiosce był nawet sklep – jeden z tych, gdzie jeśli się nie zagada do miejscowych, ciężko by było się domyślić, że w trzecim budyneczku za domem, przy którym stało najwięcej samochodów jest właśnie „magazin”. A w nim całkiem sporo rzeczy niezbędnych i coca-cola ;) Zatem zakupy i długa rozmowa z panią ze sklepu. Dość młoda przedsiębiorcza dziewczyna, dookoła biegały jej dzieci, zdziwiona (jak i wiele innych napotkanych osób), że jak to tak sobie po prostu jedziemy, że nam nikt za to nie płaci. Potem zaprosiła na kumys (wbrew wszystkim obawom – smaczne to było!) i inne przysmaki (lokalne, domowej roboty, ekologiczne – eh, nawet tu doszła ta zachodnia mania „eko”..). Pogadałyśmy trochę o babskich sprawach i ruszyliśmy dalej.


A dalej były jeszcze gorące źródła, czy raczej chatka z gorącymi źródłami, ale po pierwszych spotkaniach z wodą – bynajmniej nie gorącą – przy przekraczaniu potoków i późniejszej wodzie z góry zaniechaliśmy zjeżdżania do chatki i ruszyliśmy w swoją stronę. A w głowie telepały się inspirujące słowa spotkanych nad potokiem rowerowych Polaków, co to od wielkanocy z Pekinu jechali w stronę Polski…


W końcu burza zatrzymała nas na wcześniejszy nocleg, a tak bardzo chciało się jechać dalej! Burzyły się więc i myśli, bo niedosyt drogi doskwierał...




Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Artykuły

bottom of page