top of page
Zdjęcie autoramandrivnyk

VeloRudawa | pyszna podmiejska zabawa

Zaktualizowano: 11 kwi 2023

Nie zawsze się da czmychnąć w rowerową radość na dłuższy dystans, żeby najeździć się na zapas. Czasem rowerową duszę zadowolić musi przejażdżka znacznie krótsza, ale wciąż jednak pełna wrażeń. Velo Rudawa poleca się dla zabieganych i poszukujących wytchnienia od komputera na łonie przyrody niemal w centrum miasta. Niezwykle sympatyczna pętla do zawiązania na swej rowerowej szyi.

Łatwo, szybko i po płaskim


Z centrum miasta dostać się tu można łatwo i szybko. Wystarczy przemknąć przez Błonia lub ścieżką rowerową nad Wisłą dotrzeć na Salwator. Trasa nad Rudawą zaczyna się niemal u samego jej ujścia do Wisły. Spragnieni przewyższeń rozczarują się – tu jest płasko! Wały utrzymane są nieźle, choć czasem lubią pozarastać bujną trawą. Ale to w sumie tylko dodaje im uroku.


W pogodne i wolne od pracy dni ruch tu dość spory, ale nie ma się co dziwić – każdy chce zakosztować nadrzecznych przyjemności. Nie brak biegaczy i spacerowiczów, w tym często z psami (i kilometrami smyczy ciągnących się za zwierzakiem, i moje zawsze katastroficzne w tej chwili obrazki, jak wielobarwny sznurek od psa wplątuje się najpierw między koła, potem w łańcuch, na koniec plącze mi nogi i ręce – i cała ta pętla zaciska się, zmieniając zupełnie sens nadwiślańskiej pętli rowerowej).

Kropla geografii


Rudawa to lewy dopływ Wisły. Powstaje z połączenia potoków na Wyżynie Olkuskiej (Dulówki, Krzeszówki i Rudawki), na południowo-zachodnich krańcach wsi Rudawa. Przepływa przez Rów Krzeszowicki, przebija się przez Garb Tenczyński i po pokonaniu wszystkich tych kilometrów objawia się w okolicy Krakowa. Tu ujarzmiona, obwałowana grzecznie toczy się aż do Wisły. Uchodzi do niej na Salwatorze, przy Bulwarze Rodła, koło klasztoru Norbertanek. To tu corocznie odbywa się wielkanocny festyn zwany Emaus.


Jej życiodajne wody do dziś niosą wodę pitną dla mieszkańców Krakowa.

Rzeka historii


Tyle się człowiek ekscytował historią Pełtwi we Lwowie, że przegapił opowieści z własnego podwórka. Tymczasem historia rzeczki niepozornej bynajmniej niepozorna nie jest. Oto Rudawa.

W przeszłości jej wody wypełniały fosy obronne Krakowa.


Niewielka rzeka lubiła miastu o sobie przypominać. Przez Kraków snuła się licznymi odnogami, skutecznie utrudniając życie mieszkańcom podczas wiosennych wylewów i powodzi. Bywało, że w wyniku jej rozlewisk niemal pod same Planty można było dopłynąć łódką.


Po powodzi w 1903 r., ocenianej wówczas na jedną z największych od 1813 r., padł pomysł zasklepienia koryta Rudawy. Ówczesny plan przewidujący zasypanie rzeki w centrum miasta (ok. 800 m) realizowano aż do 1912 r. W efekcie zasypano biegnące wzdłuż Błoń, obok Parku Jordana i ul. Retoryka stare koryto, a Rudawa odtąd będzie wpadać do Wisły obwałowanym korytem nieopodal klasztoru Norbertanek na Salwatorze. Nie wszystkim się to podobało, oponowali miłośnicy zabytków. Niezadowolone były także norbertanki – nic dziwnego, w związku z realizacją całego przedsięwzięcia zburzono im, mimo protestów, dwie zabytkowe budowle (młyn wodny i spichlerz). Otrzymane w zamian odszkodowanie przeznaczyły na stworzenie ochronki dla dzieci.


Uroczyste otwarcie nowego ujścia rzeki odbyło się 4 lipca 1910 r. Mimo niepogody uroczystość świętowano hucznie i tłumnie.


U ujścia Rudawy do Wisły w latach 20. XX w. zorganizowano wysypaną piaskiem plażę, z której krakowianie korzystali nad wyraz chętnie i często. Obowiązywał nawet surowy zakaz kąpieli bez stosownego kąpielowego stroju. Kto wie, czy nie było to odpowiedzią na donosy do lokalnej prasy na niesforne zwierzynieckie dzieci, które w Rudawie lubiły kąpać się bez żadnych strojów, przy okazji zabawiając się wybieraniem kamieni z wałów.


Ale nawet przy zmienionym korycie rzeka wciąż miała swój urok. Doceniały to nie tylko rzesze spacerowiczów, ale i sam Włodzimierz Ulianow, historii znany jako Włodzimierz Iljicz Lenin, który lubił spacerować wzdłuż Rudawy wraz z małżonką. Widywano go tutaj także na rowerze, gdy mknął w kierunku Lasku Wolskiego. Przebywał w Krakowie dwa lata z przerwami w okolicach 1912 r., a przemieszkiwał w kamienicy przy dzisiejszej ul. Królowej Jadwigi.

Na fali


Velo Rudawa to trasa łatwa, niewymagająca, spodoba się więc nawet niedzielnemu rowerzyście. Dość szybko porywa w spokój i pozwala odciąć się od miasta. Miła leniwość udziela się rowerzyście od niespiesznie biegnącego nurtu rzeki. Na początkowym fragmencie nad ścieżką góruje Lasek Wolski, można więc ścieżkę nad Rudawą potraktować jako sympatyczną alternatywę dojazdu tam z pominięciem ruchu ulicznego.


Velo Rudawa ciągnie się od krakowskiego Zwierzyńca. Ścieżka rowerowa docelowo ma prowadzić aż do Trzebini, na razie jednak niektóre jej fragmenty wciąż przebiegają w normalnym ruchu ulicznym, w sumie ma liczyć ok. 45 km. Jej początkowy odcinek (Kraków – Zabierzów) już dziś doskonale nadaje się na spokojne wycieczki.


Dalszy odcinek, przez Zabierzów, Niegoszowice, Rudawę, Krzeszowice, Wolę Filipowską dojechać można do Trzebini dziś można polecić tym, którym ruch uliczny nie przeszkadza. Po drodze m.in. Mydlniki, a w nich 150-letnia Kuźnia (obecnie biblioteka), forty Twierdzy Kraków (nr 41 i 41a). Na obszarze dolinek podkrakowskich można przy okazji zobaczyć Zamek Tenczyn w Rudnie, dalej – Pałac Potockich w Krzeszowicach.


Docelowo Velo Rudawa połączy się z VeloSkawa, która z kolei przejdzie w VeloPrądnik – co w ostatecznym rozrachunku pozwoli na wygodne łączenie tras rowerowych w Małopolsce.


Na brzegu

A gdy człowiek już wróci znad brzegów rzeki, warto dać nura jeszcze do książki Katarzyny Siwiec Idze, idze, bajoku. Lektura porywa jak nurt Rudawy w czasie największej powodzi. Wdzięczna opowieść o zwierzynieckim świecie nad brzegiem Rudawy.


40 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page