top of page

stan #13 | ducha lub duchoty ;), czyli pustynia wśród gór

  • Zdjęcie autora: mandrivnyk
    mandrivnyk
  • 18 sie 2019
  • 1 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 22 gru 2021

Nie chciałam wracać. Jeszcze nie teraz. Niedosyt jazdy po tym górskim świecie był przeogromny, jeszcze tyle było do zobaczenia!


Za Bokonbajewem uciekliśmy z głównej drogi nieco na południe, w góry. Trasa idealnie równoległa do tej nad jeziorem, ale tu ruch był znacznie mniejszy, a krajobrazy znów zachwycały. Niby po drodze był wjazd na przełęcz, ale „tylko” na 2300 m, co z wysokości jeziora nie było niczym strasznym. Aczkolwiek tego dnia po raz pierwszy odczułam, że tu grzeje, mimo że wcześniej jeździliśmy w znacznie większym upale.


Dolina choć piękna, była niesamowicie duszna. Góry ściskały ciasno przestrzeń, zabierając ostatnie ruchy powietrza. Wioski łapczywie tuliły się do strumieni i tam wybuchało życie. Poza ich bezpiecznym cieniem skwar palił bezlitośnie.


Ale jechaliśmy. Mozolnie, krok za krokiem, wtapiałam się w gorące powietrze przede mną. Łatwo tu było zapomnieć, że raptem za jednym łańcuchem gór jest taka niewyobrażalna ilość wody.

Wiatr pojawił się dopiero na przełęczy (Ala-Bash Ashuu). Temperatura zrobiła się znacznie przyjemniejsza, krajobraz w dolinie zakipiał zielonością, co z surową skalistością okolicznych wzgórz robiło fenomenalne wrażenie. Takie Rivendell. Jeszcze bardziej chciało się tu zostać na dłużej.

Ale wyjechaliśmy z powrotem nad jezioro. Choć droga wcale taka krótka nie była, noc wisiała na karku i dolina Tuura-Suu wypluła nas nad Issyk-Kuł już po zachodzie słońca.




Comments


Join our mailing list

Thanks for submitting!

  • Black Facebook Icon
  • Black Twitter Icon
  • Black Pinterest Icon
  • Black Flickr Icon
  • Black Instagram Icon

© 2023 by The Mountain Man. Proudly created with Wix.com

bottom of page